kołysanka
kiedy mi się znów przyśnisz
może opowiem ci tę historię
na którą czekasz
w innym wymiarze
wrócimy do tych spraw
niedokończonych listów
szumu jesiennych liści
targanych wschodnim wiatrem
przesuwają się cienie naszych wspomnień
kołysząc do snu
poduszka podtrzymuje zmęczoną głowę
a one chcą zaświadczyć przed Bogiem
że miłość jest wieczna?
dzikie wino
mur jeszcze świeży
a wino wspina się po gładkiej ścianie
coraz wyżej
pręży smukłą kibić
i uderza nam do głowy
karmimy się bogactwem wspomnień
wyciągając ręce
by znów sięgnąć szczytów
gładka pościel
młode wino
młode wino
gładka pościel
historia lubi się powtarzać
***
jeśli myślisz, że wiesz o mnie wszystko
to masz rację
jestem otwarta jak drzwi na ogród
zamykam się tylko wtedy gdy pada
lub nie wypada bo co powiedzą ludzie
a zresztą nie lubię gdy woda dostaje się do środka
rozmywa moje postrzeganie świata
i narusza pewien porządek
wtedy trudniej jest pozbierać myśli,
„te niepozbierane”
włożyć w stare ramy
konserwatywne poglądy
których trzymam się kurczowo
specjalista próbował połączyć moją psychosomatykę
z terapią i farmakologią
ale do dzisiaj nie wiem czy bliżej mi do Junga
czy do Freuda
stare żony nie śpią
(w kąciku przysiadła,
oczekując pocieszenia)
bo przecież stare żony nie śpią
snują się nocami po pustym życiu
bijąc się z myślami
odnotowują kolejny etap
swojej egzystencji
lub koegzystencji (przy pomyślnym zbiegu okoliczności)
odwiedzają kościoły,
chodzą na spacery w żałobnych konduktach
a w poniedziałki
do zatłoczonych przybytków zdrowia publicznego
stare żony są w porządku
nie przeszkadzają starym mężom
wędrować nocami po szklanym ekranie
(stoczyć kolejną walkę z braćmi „Kliczko”
czy rudą lalą w różowym kisielu)
a w dzień odsypiają nocne eskapady
w poszukiwaniu lukrowanych ciasteczek
lub straconego czasu
stare żony w starych domach
pielęgnują przed lustrem swoją starość
by jak najdłużej przechowywać pod poduszką
łzy poprzednich pokoleń
stare żony
żony
hm…
wszystko płynie
podziwiam widok z twojego okna
a ty mówisz do mnie Haniu,
opowiadasz historię
swojego niedokończonego życia
wszystkie szczegóły zgadzają się
z poprzednią wersją
a czas płynie powoli
nie patrzy za siebie
nie osądza
nie tłumaczy
tylko trochę zaciera ślady
a ty pytasz: dlaczego?
masz dwie różne skarpety
i buty na lewe nogi
i znów ktoś zabrał ci okulary…
to nic kochana,
to tylko dzień zamienił się z nocą
na poduszki
monidło
zawieszony. trochę krzywo
na szarym kartonie
wystaje zza szafy
z dwoma rogami gubiącymi kąt prosty
choć tyle w nim miłości
nadal nikt nie wie, że tam jest
ukryty mezalians
kup mu chociaż antyramę. mamo
O zmierzchu
spokojne morskie fale
kołyszą do snu las namorzynowy
kryjący w swoim wnętrzu niespodziankę
cisza buduje niepokój
narastający wraz z przypływem
księżyc zagląda pod gałęzie garbatych drzew
gdzie pusta łódź zachęca do podróży w nieznane
Pod nogami piasek
przesypuje się między palcami
i chociaż nie było to łatwe
ulepiłam cię na swoją modłę
zrobiłam to siłą woli
masz słone usta i kruche serce
a ja zmywam z powierzchni morską sól
w obawie że słońce wysuszy twoje wnętrze
a wtedy stracisz to co najbardziej kocham
wrażliwość
bezskutecznie dźwigam ciężar odpowiedzialności
nie pozwoliłam abyś się uodpornił na trudy życia
podpierałam dobrym słowem i gestem
teraz mówią na mnie „Syzyf”
fot. z archiwum autorki
Anna Wajda: zaczęło się niewinnie od założenia profilu na fb, a potem strony (@anna55wajda) z poezją i grafikami, a był to rok 2016, kiedy skończyłam swoją pracę zawodową i przeszłam na zasłużoną emeryturę.
Nadszedł wreszcie czas na spełnianie swoich marzeń (poezja, rysunek czy malarstwo) i mimo, że jestem w tej dziedzinie samoukiem (bo moje wykształcenie jest techniczne), po długiej przerwie wróciłam do swoich pasji z dzieciństwa.