Życie jest jak gra symulacyjna
w zetknięciu z groźnym gatunkiem
konia trojańskiego
źrenice przestały reagować
na dzienne światło
zanikł język
pozbyliśmy się go przy pierwszym poziomie
kontaktu ze skażonym światem
celem jest być lepszym od trolli
czyli tak mówić by móc milczeć
niech nikt nie odwiedza
mieszkań gdzie można wyczuć
zatrważająco wysokie stężenie
oddechów
i częstotliwość uderzeń serca
która zbliża się do bezpiecznych granic normy
mogą zmienić myślenie
o zewnętrznych spięciach
zakodować pracę nad sobą
spokojnie
nasza samotność
wygląda lepiej niż w rzeczywistości
Opuszczonych
do obozu przychodzą pielgrzymki
by ujrzeć
przybraną matkę żydów
po objawieniu
nie słychać nawet jednej modlitwy
żaden wstyd
w takim miejscu
zapomnieć o jezusie
Technika Campbella
w ramach przywoływania
na ucztę między pierwszą a drugą
młodością
przy fabrycznym świetle osiągnął
niedojrzałość wypełnioną
obietnicą matki
od siebie dodał
tyle charakteru ile zdoła pomieścić
jego sztuka
Wierny
komendy wypowiadane szeptem
zapowiadały dłuższy spacer
w ciemności bez lęku
przez futro do kości
zgody
pożegnalnej kolacji
szczekam o dobrą drogę
na krzyż
choć kazałeś nie czekać
z pełną miską
Edna Krabappel
na tablicy obwieszczał twój koniec
sprawca surowych kar za spóźnienie
ciało nie było rysunkowe
podpowiadała wyobraźnia
co robiłaś po godzinach
kiedy przestawałaś myśleć o fryzurze
głęboko wzdychać podczas rozpinania koszulki
gdy pojawiał się najbardziej karykaturalny nauczyciel
tak trudno uciec od klisz
do wyrytego w marmurze
dowodu obecności
Zuchy
jeszcze przed dzwonkiem
byliśmy przygotowani by zająć miejsce
nieuważnych którzy nie powinni przejść
rekrutacji
rodzice dopasowali hełmy
odświętne mundury
w ręce włożyli prawdziwe pistolety
tymczasem sami zaczęli układać pieśni
nauczymy się umierania
nim wyjadą pierwsze rozśpiewane autobusy
Czas apokalipsy kina Sawa
wizytówką tego miejsca byli aktorzy
teraz jest nią szare życie
zaczepiam dystyngowanego mężczyznę
który zapewne pamięta czasy
oparte na zgłębianiu spaceropodobnych miejsc
panie tam można było w ciemnościach
człowieka znaleźć
powiada
a jego twarz znika za szybą budki
z wczorajszymi wiadomościami
głupio mi pytać dziecka
bo uszy podporządkowało muzyce
jednak zauważyłem że przekrzywia głowę
w moim kierunku
obnażyło słuch
mój ojciec wyszedł podczas pokazu
podobno po papierosy
nie mogę tego pamiętać
do dyskusji przyłączył się starszy pan
właśnie tam pogrzebałem szansę
szczęśliwego zakończenia u boku małżonki
wybierając inne usta do całowania
kolejne obietnice ciekawych zdarzeń
to fikcja która przestała
mieszać się z rzeczywistością
Relacja Warszawa – Donieck
sąsiadka naoglądała się wojen
tutaj bohaterowie są nadal tacy sami
przeżyją do następnej bitwy
gdzie łatwo będzie znaleźć kandydatów
by cierpieli za ojczyznę
dzieci pod wpływem kreskówek
stracą ostatnie krople krwi
śmierć nie jest straszna
dopóki można ją powtórzyć
fot. z archiwum autora
Piotr Stpicki: Mówią o mnie Człowiek-Zagadka, reporter pośród liryków. Moje teksty są pochodną nocnych rozważań z weną i licznych z nią pertraktacji. Swoje liryczne opowieści opieram na trzech pojęciach: tajemnicy, smutku i reportażowych poszukiwaniach.