Moja osobista jesień
Blade palce świtu pozostawiły na szybie
ślady linii papilarnych.
Poranna rosa odświeżyła trawnik.
Ziemia budzi się aby biec dalej.
Lecz beze mnie.
Świadomie nie zdążyłam
umyć zębów,
spojrzeć w lustro,
poszukać parasola.
Wszystko toczy się bez mojego udziału.
Leniwie spoglądam przed siebie,
żyję własnym tempem.
Jesień życia zaskoczyła mnie pozytywnie.
Anna Wajda, 2016.
***
zardzewiała cisza
pomiędzy kroplami deszczu
gdy lepiłam anioły…
czy to moja wina,
że za wcześnie wyszłam?
Opuściłam czarno-białą fotografię,
przykurzone wspomnienia biegną za mną
unosząc zapach szarlotki i cynamonu.
Zostawiłam kaflowe piece na węgiel,
ciepłe pierzyny, tak pulchne,
jak drożdżowe kluchy na parze,
przyjazne i zatroskane oczy moich dziadków.
Nie pamiętam ich spojrzeń,
ani ust w uśmiechu,
ani siwiejących włosów,
bo za wcześnie wyszłam.
Nie mogłam zostać
w ciszy nagich ścian
i nikt mnie nie żegnał.
Czy to moja wina?
Że za mało lat,
że przykrótkie spodnie
i niemodne buty,
matka z głową zwróconą w inną stronę,
w perspektywie brak perspektywy,
bo za wcześnie wyszłam?
Wsłuchując się w ciszę,
w natłoku myśli
błądziłam
licząc schody,
podpatrując,
zmieniając maski
bezwiednie,
nieudolnie klucząc
w kluczu dzikich gęsi
z kluczem na szyi,
gubiąc sweter,
kryjąc wstyd
pod parasolem,
bo padało,
bo odjechał ostatni tramwaj,
bo zaprosiłeś mnie do środka.
Stała tam czarno-biała fotografia
w antyramie,
chciałam ci ją zabrać,
a zostawić ślad szminki,
ale ty szepnąłeś:
dlaczego tak późno przyszłaś?
Przepraszam,
bo lepiłam anioły.
Anna Wajda, Katowice 17.06.2016(wyróżnienie w Turnieju Jednego Wiersza)
***
zostawiłeś mi uśmiech na poduszce
i zapach perfum
obudził mnie wraz ze wschodem słońca
czy wystarczy nim wrócisz
co przyniesie dzień
bez ciebie
wszystko jest jak w stanie nieważkości
nie ma siły przyciągania
więc nic się nie klei
nic nie upada
nie wypada
jak makiem zasiał
a nie mogę zebrać myśli
wciąż lewitują leniwie
zastygam w bezruchu z filiżanką kawy
przesłodzonej
wieczorem już nie dbam o kalorie
gdy wrócisz
znów wszystko uporządkujesz
nadasz tok sprawom
ważąc każde słowo opowiesz
jak było
pozbierasz moją tęsknotę
i moje szaleństwo
w jednym miejscu
się odnajdziemy
Anna Wajda, 2016.
***
kiedy wrócisz dom już będzie zmęczony oczekiwaniem
na pociąg a potem na odgłos biegnących po schodach butów
które tak pieczołowicie polerujesz zanim pozwolisz im wyjść
są częścią twojej drogi przez życie
jak jedzenie jak oddychanie
i jak ja twój nieodłączny anioł
a nawet bardziej stróż
kiedy wymaga tego sytuacja
kiedy na horyzoncie pojawia się zagrożenie
to ty kupiłes mi zbroję i dałeś miecz do ręki
to twoja miłość upoważnia mnie do gotowości
w pełnym rynsztunku nawet już sypiam
pełnię tę funkcję od czterdziestu lat
i chyba nie przejdę na emeryturę
nie stać mnie na to, nie potrafię zrezygnować z tego co
ofiarował mi los
będę walczyć na wszystkich frontach
w kuchni w sypialni
w twoich myślach przycupnęłam
i czekam czy czasem nie zboczą z wytyczonej drogi
kiedy zawieją nieprzyjazne dla nas wiatry
wczoraj powiedziałeś mi, że mam zmęczone oczy
i powinnam odpocząć
a ja nie mogę
bo ty znów polerujesz buty
Anna Wajda, 2017.
***
za czasów Freuda,
mówiono leczenie rozmową
terapeuta jak granitowa skała
odbija mokre od łez słowa
emocje
wydarzenia
relacje
ambiwalentne odczucia
życiowe porażki
wewnętrzne konflikty
dialogi z samym sobą
retoryczne pytania
pogoń za prawdą której szukasz
dno zdaje się być bezdenne
spocona ściana zrzuca powoli
depresyjne epizody
konsekwentnie
mimo całej sympatii do ciebie…
zmęczona zwalniasz
problemy wytracają moc
odkładasz je stopniowo na półkę
pozwalasz by osiadł kurz
znajdujesz drogę do spokojnego snu
znów witasz siebie w progu
Anna Wajda, 2016.
Na Starym Arbacie
Pyzaty księżyc nad Starym Arbatem
idzie za nami, jemy rodzynki.
Dziś Na Tagance nie zagra Wysocki,
i tak biletów nie dają od ręki.
Kupię matrioszkę lub jakiś obraz
od sympatycznych ulicznych malarzy,
zaczęło padać, wiatr w górę porwał
uśmiech z mej twarzy.
Biegniemy do metra, robi się zimno.
Nie pożegnałam się z Okudżawą.
Został tam, idąc z rękami w kieszeni,
okryty sławą.
Gdy cichnie gwar na pustym deptaku
w mokrej jesieni wśród białych latarni
krąży historia moskiewskiej ziemi.
Anna Wajda, 2016.
Klucz do Ciszy
Wyłączony telefon
wciąż dzwoni w mojej głowie,
bez możliwości ściszenia.
Niezapłacone rachunki za prąd,
zakurzone, wyblakłe pierogi,
jeszcze ciepłe.
Na parasolu krople smutku
przycupnęły strwożone.
Tylko w sercu zamieszkał już
motyl wieczności.
Odeszłaś w zadumę,
zostawiając samotną szafę,
nie zabrałaś ze sobą,
zapomniałaś,
włożyć do torebki
kremu przeciw zmarszczkom
i zużytej szminki.
Przyniosę Ci jutro…
Nie dałaś mi klucza…
do Twojej Ciszy.
Anna Wajda, 2016.
***
przez pole biegnę
przez noc
przez ciebie
bez słów
bez butów
bez końca
nie ma czasu
nie ma lekarstwa
na ból duszy
wiatr mi wtóruje
w bezradności
Anna Wajda, 2016.
fot. z archiwum autorki
Anna Wajda: Urodziłam się 09.11.1955 w Sosnowcu i mieszkam tu nadal. Ale moje życie wiąże się również z innymi miejscami. To są Katowice i Jura Krakowsko-Częstochowska, gdzie ostatnio spędzam dużo czasu. To urokliwe miejsce zainspirowało mnie do pisania. Do swoich tekstów często dołączam swoje szkice, rysunki lub grafikę komputerową, co zawsze było moją pasją.
Zaczęłam pisać wiosną 2016 roku. W czerwcu otrzymałam wyróżnienie w Turnieju Jednego Wiersza w Katowicach. A 11 września w Krakowie moje dwa limeryki znalazły się wśród dziesięciu nagrodzonych w konkursie związanym z życiem i twórczością Stanisława Lema. Moja pierwsza publikacja, to siedem tekstów wydanych w antologii internetowej grupy Klub Poetów Niepokornych pt.: „W deszczu słów” (KryWaj 2016). A debiut książkowy, to tomik poezji Na Głównej, wydany w lutym tego roku. W środku jak i na okładce znajdują się moje grafiki, a teksty inspirowane osobistymi przeżyciami i własnym postrzeganiem świata.