Placebo
nie ukoisz ciepłym mlekiem
płytkiego snu,
karmionego przez lata strachem
Sen Dorosłego Dziecka
można uspokoić tylko wielką miłością
nie ciepłym mlekiem
a ciepłymi ramionami
znajomym szeptem otulającym
wystraszone serce
cichą obecnością lepszą
od każdej kołysanki.
wiem, to boli
nie uleczysz chorego serca w jeden wieczór
Od jednej burzy wszystko może się zacząć
potrafię być burzą
grzmię na wszystko z czym
się nie zgadzam
nie uspokajaj mnie
potrafię zrobić to sama
świat choruje nie chce
nawet tej choroby zwalczać
chaos który był na początku
trwa do tej pory
ludzie z własnej woli
wyszli z Raju
wybrali poznanie dobra i zła
teraz żyją targani
między jednym a drugim
co może jedna burza
od jednej burzy wszystko może się zacząć
Nie czuję się nikim lepszym
mogłabym wzbić się ponad tłumy
zajrzeć ludziom do okien
popatrzeć na ich cichy
spokojny sen
tak różny od mojego
może nawet przez chwilę
mogłabym pomyśleć
że wcale tak bardzo
się nie różnimy
Kim jestem?
rzygam utartymi stereotypami
wymiotuję sztywnymi zasadami
duszę się w regułach wzorach przymusach
kim jestem
nadwrażliwcy mają
bardzo osobliwą cechę
która nie daje im
spokojnie trwać
ciągła czujność gotowość
nie wiadomo do czego
między nie wiadomo kiedy
a nigdy
niespokojny sen
nerwowe trzęsące się
ręce
Prastrach
zrań mnie lub zaskocz
zrób cokolwiek bym
wypłynęła z nieruchomej
gęstej pustki która
potrafi tylko dusić
w moim świecie nicość
potrafi się zmaterializować
przybrać kształt mgły
która oblepia myśli
by zdrętwiały i nie potrafiły
odczuwać nawet prostego
zwierzęcego strachu
sny broczą w ciemności
próbują wypłynąć na
powierzchnię lub chociaż
utopić demony które
prastare przebiegłe
zmieniały tylko swoje
nazwy w kolejnych
mitologiach ale one
nauczyły się pływać
i oddychać pod wodą
Ucieczka
jedyne co współgra ze mną
to promienie słońca wchodzące
w skórę o siódmej rano
wiatr przenikający przez kosmyki włosów
których od kilku miesięcy nienawidzę
mocne jesienne powietrze
rozluźniające uwięzione w
klatce płuca
kolory jesieni odciągające
myśli które idą za daleko
jako jedyne wolne od
schematów i granic
mogłabym zjednoczyć się z naturą
i nigdy już nie wrócić do ludzi

fot. z archiwum autora
Weronika Golbert: Rocznik ‘99. Absolwentka liceum (kiedy to minęło?), powoli zastanawiam się nad studiami, wiecznie niezdecydowana czego chcę od życia. W poezji szukam tego, czego nie wyrażę w codziennych sytuacjach przy ludziach – oczyszczenia i uwolnienia tego, czego do końca sama nie rozumiem, co na pierwszy rzut oka wydaje się zbyt mroczne, żeby o tym rozmawiać.