krzyżomat
Przesuwając stopę po wytartym
progu świątyni starał się nie myśleć
nie pytać nie odwracać głowy
a jednak wyczuwał ich obecność
—cienie
trzeba będzie kupić mocny sznur
Nazarejczyk miewał dziwne
pomysły zwalniające blokadę bębna
maszyny losującej
—tym razem padło na niego
wycieczka | bankrut | trzy dychy
Judaszu… pocałuj Pana
o tym
i rozpętało się piekło…
zwiadowcy oksytocyny sabotują
poprawne funkcjonowanie
skostniałych schematów
—dobrze
wyrzekam się cieni co przed tobą
na pastwę rzucały archetyp miłości
nie wiedząc nawet czy to my
czy tylko planet ponad nami
niecierpliwy oddech gładzi drżące
przenikanie istnień szybuję
by nie spłoszyć dłoni które jeszcze
przebijają się przez śnieg
x x x [złoty dwadzieścia…]
złoty dwadzieścia
na tyle makarow wycenił twój smutek
wygrawerowany na rękojeści wiersza
kaliber dziewięć milimetrów
—najpierw kość
znikająca miedzy hukiem a odrzutem
i już ziemia lżejszą i już światłość
ołowiana dobiera się do miąższu
z którego i tak niewiele było pożytku
i znowu kość
tym razem bardziej widowiskowo
z rozmachem czym chata…
jutro przyjdzie zobaczy wezwie
odpowiednie służby które stwierdzą
że taka poezja powinna być karalna
maligna
zakwestionowałem twoją autentyczność
sygnatura wtopiona w aureolę
uderzała brawurowym fałszerstwem
—odeszłaś
błysnęło po raz pierwszy
frachtowce natrętnych niedomówień
wpłynęły w pomieszanie zmysłów
procentowe towarzyszki szaleństwa
beznamiętnie składają
brakujące elementy upadku:
setne a przezroczyste
setne a nieśmiertelne
setne nad setnymi
odurzony zapachem krzywoprzysięstwa
popełniam kolejne samobójstwo
bez tytułu
rozdrapuję kolejną warstwę wstydu
jedna poduszka jedno ciało
operacja na otwartym sercu
bolesne doświadczenie
powtarzane z nieprzyzwoitą regularnością
na pohybel na odkupienie
jedna poduszka jedno ciało
oszroniony kawałek nierdzewnej stali
pamięta jeszcze nasze skrzydła
—wybacz
piszę wiersz o miłości prawdziwej
pod kołami
znowu podłączają mnie
do prądu: elektrostymulacja
pamiętać – nie pamiętać
migotanie nadziei i inne
drapieżne eksperymenty
wykonywane na organizmie
jeszcze żywym
spętany nieswoim całunem
—leżąc
rozkminiam notatki
pozostawione przez
domniemanych uczniów
pewnego trzydziestotrzylatka
z Nazaretu
i to jest chyba wszystko
co mogę teraz dla niego zrobić
—zanim powróci
x x x [która jesteś…]
która jesteś nie czekaj na mnie
—nie warto
szkoda twojego czasu i miłości
gdybym chociaż potrafił na psa urok
czar rzucić lub też okultyzm wyśpiewać
mocą magiczną magicznej nocy
tęsknotą okryty gdybym chociaż…
ja nawet zgubić się nie potrafię
—bez śladu
teatr
zlokalizowałem swoje odbicie
na tafli żyletki
teraz będzie trudniej
krople deszczu
uderzają miarowo
w cienką strunę przeznaczenia
—zaczekać do Wielkanocy
czy może jednak
skosić światło zgodnie z intuicją
o której wiem tylko tyle
że jest
nic poza nic ponad
po drugiej stronie źrenic
opada kurtyna
bezsenność
—zapowiedź brzasku
iskra boża chaotycznie
przeskakująca po kocich łbach
szukaj szukaj…
najpierw padły strzały
dopiero po chwili
dostrzegłeś słowa wycelowane
prosto w twoją głowę
—dzień dobry
przyszliśmy dobijać rannych
poetów
fot. z archiwum autora
Paweł Jasiński: urodzony w 1974 roku, zamieszkały we Włocławku – poeta, malarz, autor tekstów piosenek oraz innych form artystycznego przekazu. W swojej poezji, tworzy obraz pełen znaczeń. Uderza specyficzna „dialogowość” wierszy – swoista pointa, którą kończą się zazwyczaj utwory, jest dopowiedzeniem znaczenia, niejako spoza kadru.