Noc bezpańskich psów
Absolut wiedział, że jestem słaby
dlatego mnie oszczędził
–– dlatego
przeprowadzając środkiem
bocznej uliczki
przystanął nagle i powiedział:
Oto twój czas i miejsce. Tutaj
będziesz się rodził, brał swój krzyż
i umierał.
Tak, więc rodzę się dnia każdego
– nowego dnia – zdejmuję z wieszaka
swój krzyż – idę – pełznę – płynę…
i pod osłoną nocy – umieram.
I tak bez końca
–– bez końca
do początku.
Gorzkie żale
Zarżnęli prosiaka…
dwie zimne „krowy”
z lodówki wyjęte
–– cisza
to będzie długa noc
to będzie noc ciepła i cierpka
jak serca ocet
nie chrzczony słodką metaforą
–– noc
po której niewiele się pamięta
się nie pamięta wiele
oprócz tego, że była…
że opadła skowytem
na pierwszą kolejkę
za pierwszą miłość
za miłość ostatnią
za ochłap życia
za pustkę
za pracę za robotę
za świnię ofiarną
za to i za tamto…
nim biała rozpacz
padnie pawiem w sieni
to będzie długa noc…
Za pierwszą miłość
…za ostatnią.
Pastel przedostatni. Satynowy.
Chciałbym, żeby to była jesień
albo zima
mroźna świetlna zima
a przynajmniej tak paskudny dzień
że nawet psa z domu…
Poznawszy jednak złośliwość Jego Jedynego
mogę się założyć, że zmiecie mnie
w piękne, upalne popołudnie
–– pełnia lata a ja w proszku
nonszalancko obijającym się
o cienkie ścianki
satynowej urny.
Może jednak nie warto
rzeczy ostatecznych
pozostawiać Absolutowi.
bête noire
Deszcz. Cmentarz.
Czas przeszły i konwalie.
Bezbłędnie obłędna samotność
okryta majowym zwątpieniem
i ciszą…
martwą ciszą
co wiosny lubieżność kaleczy
i słowem gasnącym
wciąż z cienia powstaje.
Jak wiele trzeba przyjąć
boleśnie celnych ciosów
od rozedrganych istnień
rzuconych pod powieki
–– jak wiele
boleśnie celnych ciosów
od deszczu krwawych kropel
by zetrzeć z ust zwątpienie
i siebie oswoić.
Dekalog pastelowy
jeżeli dar nadziei
rzeczą nazwać można…
Po pierwsze jest jeden Bóg
Po drugie na dwoje babka wróżyła
Po trzecie jak oznajmia pismo
Po czwarte i czterdzieste
Po piąte Stachury dżinsowy pięcioksiąg
Po szóste i szóste i szóste
Po siódme niewiara w trzynastki potęgę
Po ósme czas mknąć w nieskończoność
Po dziewiąte jak po szóste
Po jedenaste przez piąte
na tory
znów mnie pcha dziesiąte.
Noli Me Tangere
pamięci Steda
Snu echem przygarniam zwątpienie
na przestrzał przeklinam ślady swoje
–– obłoki
co drżącą cięciwą głodu i samotności
upewniają mnie o moim nieistnieniu.
Się zgubić
się szukać i nie znaleźć
to jak przeniknąć w rozpacz
jak w rozpacz się wtopić
by zapomnieć obłęd na którym stoję
a nade mną sznur
a nade mną twarz twoja wiekuista
a nade mną samym… ja sam przecież jestem
na wzór i podobieństwo
bo jakże inaczej być może. Ojcze…
Lepiej mi będzie beze mnie
to pewne
to już postanowione, bo to się postanowiło
przy pierwszym krzyku nowonarodzonego Ja
–– bo To już postanowione zostało przed wiekami
i nie ma od tego odwołania
i nie ma od tego klucza
i od tego nie ma ucieczki.
xyz
Wiedz, że można
się dowcielić, dokompletować
i ponad wątpliwość wszelką
przedstawić dowody
na swoje istnienie.
Wiedz, że można
udokumentować wszystko
miłość, życie i inne fanaberie
–– tylko po co.
Ci, którzy przyjdą
i tak Cię oplują
a później
nawet światła – wychodząc –
nie zgaszą.
x x x [siebie pamiętam…]
wybaczyć nie zdołacie…
siebie pamiętam
jak przez mgłę
jak przez krew
z jednym czarnym skrzydłem
niedbale przyszytym
do rękawa wstydu
i dom rodzinny pamiętam
jak przez krew
jak odbicie
w oczach moich złudzeń
bezmyślnie wtopionych
w drżącą snu cięciwę
cokolwiek się zdarzy
niech nie będzie prawdą
fot. z archiwum autora
Paweł Jasiński: urodzony w 1974 roku, zamieszkały we Włocławku – poeta, autor piosenek, obrazów oraz innych form artystycznego przekazu.